inspiracje,  życie

Miecz i słoik wdzięczności

Dzisiejszy post będzie trochę taki „lajfstajlowy”, bo zupełnie nie dotyczy mojego zdrowia, boreliozy, mutacji genetycznych ani poronień.
Co ma wspólnego Miecz i słoik wdzięczności? Można by się zdziwić:)
To nie może być przypadek, że w jednym tygodniu trafiłam na zupełnie niepowiązane z sobą miejsca w Internetach, które mają jeden wspólny punkt i stały się początkiem nowej jakości w moim życiu.
MIECZ
Miecz, czyli znany i lubiany przez wielu Mieczysław Szcześniak, był gościem 238. odcinka Internetowego talk show pt. „20m2 Łukasza”. Koncepcja zakłada, że autor cyklu, Łukasz Jakóbiak zaprasza do swej kawalerki ludzi, o których słyszymy lub czytamy w mediach i przeprowadza z nimi wywiady. To tak w skrócie. Oglądam odcinki, kiedy odwiedzają go ludzie, którzy mnie interesują. Tym razem był to Mietek.
Nie będę pisać szczegółowo o czym i jak mówił – filmik trwa 25 minut i warto go obejrzeć nawet, jak się Miecza nie zna czy nie lubi. Mnie pozostała w pamięci jedna najcenniejsza dla mnie myśl – wdzięczność o poranku. Artysta rozpoczyna dzień od wdzięczności za to, że się obudził i że oto przed nim kolejny dzień życia. 
Jaka prosta sprawa, a jak ustawia dzień! Nieważne czy dzień będzie słoneczny, czy pochmurny – ważne jest to, że dane nam jest, by go przeżyć! To ode mnie zależy czy makaron z oliwą zjem z wdzięcznością, że mam co jeść czy marudząc, że to TYLKO makaron. I to ode mnie i mojego nastawienia zależy czy przejdę przez dzień z radością i wdzięcznością, czy ze skwaszoną miną!
Panie Mieczysławie – dziękuję za inspirację!
WSPOMNIANY ODCINEK ZNAJDUJE SIĘ TU:

  
SŁOIK WDZIĘCZNOŚCI
Mniej więcej od roku śledzę bloga Marleny Bhandari „Akademia witalności„. To dla mnie czyste źródło inspiracji żywieniowo-życiowej. Ostatnio, jako polecany post, wyświetlił mi się wpis z roku 2013 pt. „Słoik wdzięczności„.
Przeczytałam i niewiele się zastanawiając zastosowałam jej propozycję. I tak oto w naszym domu, na honorowym miejscu, stanął SŁOIK WDZIĘCZNOŚCI, w którym codziennie wieczorem lądują zapisane przeze mnie karteczki. Najpierw zastanawiam się przez moment za co w mijającym dniu jestem najbardziej wdzięczna Bogu, zapis opatruję datą, składam karteczkę i wrzucam do słoika z myślą, że kiedyś to przeczytam (może 31. grudnia?).
Czuję taką mobilizację, by zapełniać słoik regularnie, że nawet jak zapomnę i już grzeję się pod kołdrą obok Męża Najlepszego wstaję i maszeruję, by zrobić notatkę.
Postanowiłam, że wdzięcznością dzień rozpoczynam i wdzięcznością dzień kończę. Widzę pierwsze tego dobre owoce – jestem radośniejsza, bardziej świadomie przeżywam każdy dzień i w ogóle jakoś tak jest fajnie. Po prostu.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *