Wesele z niemowlakiem, czyli jak to u nas wygląda
Mały Człowiek ma niespełna 11 miesięcy a wczoraj zaliczył trzecie wesele. Za tydzień kolejne w tym roku i nie mam pewności, że na pewno ostatnie. Korzystając z tego, że właśnie usnął na spacerze, a do śniadania poweselnego jeszcze dwie godziny, na świeżo notuję myśli w temacie. Takie moje podsumowanie i rady nie od parady;)
Najpierw fakty dla zobrazowania sytuacji:
- Wesela były w gronie bardzo bliskich nam osób i nie chcieliśmy rezygnować „z powodu dziecka”.
- Wszystkie eventy były wyjazdowe w odległości do 2 godzin jazdy autem.
- Na imprezach syn nasz miał dokładnie: 8 miesięcy, 8,5 miesiąca, 10,5 miesiąca.
- Na dwóch pierwszych jeszcze samodzielnie nie siedział i trzeba było trzymać go na kolanach podczas posiłku (krzesełko czy spacerówka na siedząca była zabroniona przez fizjoterapeutkę).
- Głównie posilał się moim mlekiem, a pomiędzy karmieniami skubał warzywa (rozszerzamy dietę metodą BLW).
- Potrawy na trzecim weselu konsumował w krzesełku. Sam. Jupiii!!!! Mleko było dopełnieniem.
- Podczas każdego z wesel mieliśmy wynajęty pokój – dwa razy w miejscu wesela, wczoraj w innym budynku.
- Na każdym weselu miałam żelazny zestaw – chusta i słuchawki wytłumiające dla dziecka.
- Na żadnej imprezie nie mieliśmy niani na noc. Założyliśmy, że bawimy się do czasu, gdy dziecię zaczyna wykazywać oznaki zmęczenia na maksa. Podczas imprezy polegaliśmy na sobie korzystając z pomocy rąk, które chciały przez chwilę potrzymać Małego Człowieka. Imprezy kończyliśmy kolejno o 24:00, 24:00, 22:30.
- Po każdym weselu przewidziano śniadanie dla gości.
I teraz moje małe podsumowanie i wrażenia.
- Takie niby oczywiste, ale napiszę – wszystko, co trzeba zabrać z sobą – najlepiej spakować wcześniej. To, czego nie można jeszcze schować – odkładać w jedno miejsce. Ja nie lubię mieć spiny w dniu wyjazdu i już nie raz żałowałam, że jakąś czynność odłożyłam „na rano”. Bo zawsze pojawi się coś, co nas wybije z rytmu mniej lub bardziej i trzeba będzie mocno kombinować, żeby zdążyć na czas.
- Ślub i wesele z niemowlęciem to bardzo fajna sprawa jak jest się dobrze przygotowanym. Nam udało się nawet poszaleć na parkiecie, dzięki temu, że Mały Człowiek zamotany był w chustę i przespał na mojej klacie prawie dwie „całe” imprezy. Wczoraj było gorzej i drzemki po obiedzie już nie uciął, ale w chuście będąc pozwolił mi spokojnie uczestniczyć w kolejnych posiłkach, tańcach i rozmowach.
- Słuchawki wytłumiające to według mnie mus. Skoro poziom głośności muzyki i przesadnie podkręcane basy przeszkadzają mnie, osobie dorosłej, to jak oddziałują na takiego malucha? Sporo osób zwróciło na nie uwagę i mówiło, że to bardzo mądry pomysł.
- Na sali staram się dbać o to, żeby siedzieć, stać czy tańczyć tak, żeby Mały Człowiek nie dostawał po oczach światłami ani dźwiękiem po uszach. Słuchawki nie tłumią do zera więc bawimy się za głośnikami (jeśli jest taka możliwość) lub obok. Nigdy przed.
- Jeśli dziecko jest karmione piersią, nie akceptuje butelki i potrzebuje przy karmieniu ciszy i spokoju (jak nasz egzemplarz) – pokój w miejscu wesela to według mnie must have. W dowolnym momencie można do pokoju zajrzeć, przyjąć swobodną i wygodną dla mamy i dziecka pozycję i karmić bez setki przeróżnych bodźców atakujących maluszka. Wesele, na które jedziemy za tydzień, planowo jest bez noclegu i po wczorajszej imprezie wiem, że pewnie ok. 22:00 zapakujemy się do auta w drogę powrotną.
- Parę własnych przekąsek może uratować sytuację, gdy dziecię nie zachwyci się weselnym menu.
- Warto zabrać z sobą książeczkę lub zabawkę, nową dla dziecka. Jest szansa, że przez chwilę zajmie się sobą siedząc w krzesełku, gdy rodzice zapragną dokończyć spokojnie obiad.
- Genialne dla nas wczoraj okazało się usadzenie gości. Okupowaliśmy stół „rodzinny” – 6 dorosłych i 5 dzieci. Nasz brzdąc miał koleżankę „na swoim poziomie” i rozkosznie się sobą zajmowali dając nam sporo powodów do śmiechu. Jak będę kiedyś mieć możliwość zasugerowania Parze Młodej rozmieszczenia gości to na bank skorzystam i podpowiem – maluchy razem.
- Ważna rzecz – nie przeciągać struny. My wyszliśmy z założenia, że impreza ma być spoko dla całej naszej trójki. Obserwowaliśmy synka i widząc jego stan reagowaliśmy od razu. Marudny – szybkie sprawdzenie pieluchy i serwis, głodny – od razu posiłek. Zmęczony – chusta (wózek służył jako transportowiec). Jak była możliwość i potrzeba to wyciszaliśmy się trochę w pokoju. Dzięki temu gdy wracaliśmy już na sen nocny Mały Człowiek spał słodko. A że spał z nami i obsługiwał się sam podczas nocnego karmienia – nie byłam nieprzytomna o poranku. Tak, jak dziś, gdy obudził się o 6:15 bez widoku na leżakowanie😉
- Niemniej w przyszłości chętnie zabierzemy z sobą babcię do czuwania w nocy, jeśli odległość między salą balową a pokojem będzie mała. Dopóki karmię w nocy, butelka jest fuj a młodzieniec nie śpi kilku bitych godzin cięgiem wolę nie ryzykować i nie wystawiać na próbę jego poczucia bezpieczeństwa.
Dodatek ekstra! Z życia wzięte, czyli dlaczego warto pakować się na spokojnie i wcześniej:
Nasza najbardziej spektakularna wpadka to spóźnienie na ślub, na którym Mąż miał czytać tekst czytania z Liturgii Słowa, z powodu koszuli, która… została na wieszaku w domu 😂 Zorientowaliśmy się na około 15 km przed miejscem ślubu! Na szczęście internety w telefonie pomogły – Mąż prowadził auto, ja znalazłam czynną galerię handlową, w niej dwa sklepy z męskimi koszulami i szansą na wersję slim fit, wklepałam lokalizację w drugi gps. Mocno zboczyliśmy z trasy, ale udało się. Mąż kupił w promocji dwie sztuki, jedną pani od razu wyprasowała, a czytanie przeczytał ktoś inny, poproszony przez telefon z trasy. Dotarliśmy tuż po przysiędze. Młodzi mają co wspominać😉
A jakie są Twoje doświadczenia w obszarze zabierania niemowląt na wesela? Od kiedy Wasze dzieci zostawały na noc pod opieką babci, cioci czy niani? Wiem, że nie wyczerpałam tematu, bo nasze dziecko różni się od innych dzieci. Co możesz dodać? A może z czymś się nie zgaszasz?
Jeśli uważasz, że treść artykułu jest wartościowa – zostaw komentarz i udostępnij go w sieci. Dziękuję!