Dieta dr Dąbrowskiej a mutacje genu MTHFR – przebieg i nieoczekiwane skutki
Nasz 3-tygodniowy urlop „żywieniowo” upłynął pod znakiem przygotowywania posiłków z warzyw, owoców i strączków w słoikach (gotowana ciecierzyca z Lidla – pycha!). Pofolgowałam sobie jednak znacznie, wcinając ze smakiem świeżutki chlebek z serem żółtym i oliwą (rozkosz!!), i raz po raz wychylając butelkę białego wina z mężem. Oczywiście natychmiast po spożyciu powyższych miałam brzuch jak balon i czułam się bardzo ciężka (a to ze względu na nietolerancje na pszenicę, drożdże i mleko, na które nie powinnam nawet patrzeć), ale pokusa była silniejsza. Głupiutka ja.
Przed urlopem planowałam, że po powrocie ponownie oczyszczę organizm przechodząc na dietę wg Ewy Dąbrowskiej (post Daniela). W kontekście tego, co w ostatnim tygodniu wakacji jedliśmy z Mężem pomysł wydał się jeszcze sensowniejszy. A od września, na luzie, chcieliśmy ponowić starania o dziecko. Co prawda homocysteinę miałam ciągle za wysoką, ale wierzyłam, że uda mi się ja szybko zbić metylowanymi witaminami.
Dietę rozpoczęłam 19. sierpnia ze świadomością, że ważę 58 kg przy wzroście 172 cm i niedobrze byłoby schudnąć za bardzo. Dla niewtajemniczonych w temat biblijnego postu Daniela (na którym swoją dietę oparła dr Ewa Dąbrowska) napiszę pokrótce, że celem głównym diety jest oczyszczenie organizmu. Są znane przypadki, kiedy dieta przyczyniała się do wchłaniania guzów tarczycy, wyciszania lub usuwania alergii, astmy i wielu innych schorzeń cywilizacyjnych – lekarka pisze o nich w swoich książkach, których tytuły podam na końcu posta. Dieta – głodówka lecznicza – może trwać maksymalnie 6 tygodni (uzależnione jest to od wagi wyjściowej, dla mnie maksymalny czas to 2-3 tygodnie, bo jestem szczupła). Polega na spożywaniu ściśle określonych warzyw i dwóch owoców oraz piciu hektolitrów wody, żeby usuwać z organizmu toksyny. Zalecone są tu także wszelkie formy działania, które powodują pocenie się (sauna, intensywny sport). Brak węglowodanów, tłuszczy i białka powoduje, że po około 4-6 dniach organizm „przełącza się” na żywienie wewnętrzne – czyli żywi się wszystkim tym, co mu jest zbędne. Po okresie diety jest okres „wychodzenia” – powolnego włączania do jadłospisu kolejnych warzyw, tłuszczy, węglowodanów. Powinien trwać dokładnie tak długo jak sama dieta, więc w najtrudniejszym układzie 6 tyg. + 6 tyg.
Mam wśród znajomych sporo osób, które wyleczyły w ten sposób różne schorzenia, ja sama po pierwszym poście bardzo wyciszyłam alergie, co widać było na wynikach badań (sprawdzałam poziom alergii na kota i roztocza przed dietą i po niej – poziom przeciwciał IgE spadł).
Podczas sierpniowego postu, bojąc się znacznej utraty wagi, wcinałam końskie ilości surowych warzyw. Nie wiem czy dlatego, czy z innego powodu, ale mój organizm nie przeszedł na żywienie wewnętrzne i nieustannie czułam głód, waga jednak spadała. Wiedziałam, że coś jest nie tak. Gdy doszłam do wagi 54,5 kg zaczęłam wychodzenie z postu. O ile za pierwszym razem (3 tygodnie postu w lutym 2016 r.) czułam się doskonale, wstawałam rano bez budzika rześka i z gigantyczna energią, mogłam nic nie jeść, a nie czułam głodu, to tym razem czułam się po prostu źle. Coś poszło nie tak.
Niespełna miesiąc później, podczas wizyty u dietetyczki, dowiedziałam się, że DIETA DR DĄBROWSKIEJ NIE JEST DLA KAŻDEGO, a już na pewno NIE DLA OSÓB Z MUTACJĄ MTHFR. Czemu? Bo osoby z mutacją tego genu mają problem z detoksykacją!!! I może się zdarzyć tak, że uwolnione podczas diety toksyny nie zostaną wydalone, tylko „na nowo” zaczną krążyć w organizmie. Jak to możliwe, że nie trafiłam wcześniej na taką informację? A może ją gdzieś widziałam, ale przeoczyłam? Jak to możliwe, że moja ginekolog, która „zna się” na mutacjach, słysząc ode mnie, że byłam na diecie dwukrotnie nie wspomniała, że to może robić więcej szkody niż pożytku i nie powinnam próbować kolejny raz?
Od dietetyczki usłyszałam, że głodówkami obciążałam organizm potężnie i cud, że on jeszcze zipie przy tym, jak go traktuję. A najsmutniejsze jest to, że wydawało mi się, że robię dobrze chcąc sobie pomóc i przygotowywałam się do tych postów. Teraz jestem mądrzejsza o własne doświadczenie. Nigdy więcej długotrwałych głodówek. A przynajmniej nie do czasu, kiedy trafię na rzetelne informacje, że jednak ten sposób oczyszczania organizmu jest dla mnie bezpieczny.
Dla zainteresowanych tematem podaję najlepsze wg mnie strony. Są też grupy wsparcia na Facebooku, jednak szybko się z nich wypisałam, bo za dietę zabierały się często osoby, które coś o niej usłyszały, ich celem było pozbycie się kilku kilogramów w szybkim tempie i zadawały pytania, których nie powinny. Najczęstszym było: czy można jeść to czy tamto? A czy mogę zjeść troszeczkę zakazanego produktu? Nie. Lista produktów jest ściśle określona i zadanie pytania po raz tysięczny tego nie zmieni. Nie miałam siły czytać tych postów i mniej lub bardziej kulturalnych odpowiedzi na nie:)
I na koniec – apel!
Droga Czytelniczko, Drogi Czytelniku.
Zanim zdecydujesz się na post Daniela = „dietę Dąbrowskiej” = głodówkę leczniczą zapoznaj się z wszystkimi możliwymi materiałami i skonsultuj się z dietetykiem, lekarzem, może kilkoma, czy taki post na pewno jest dla Ciebie.
INFORMACJE O POŚCIE DANIELA/DIECIE WG DR EWY DĄBROWSKIEJ:
1. Książki dr Ewy Dąbrowskiej z opisem postu, świadectwami pacjentów oraz przepisami:
„Ciało i ducha ratować żywieniem” (ok. 15 zł)
„Przywracać zdrowie żywieniem” (ok. 9 zł)
2. Strona dr Ewy Dąbrowskiej:
3. Świetna strona z rzetelnymi informacjami, planem diety oraz przepisami:
4. Genialna, inspirująca, ciekawa i praktyczna strona Marleny Bhandari AKADEMIA WITALNOŚCI o zdrowym, pod każdym możliwym względem, życiu. Jest tu wątek o poście Daniela oraz szereg komentarzy:
5. Wykłady dr Ewy Dąbrowskiej (w Internecie jest ich więcej, linkuję dwa wybrane):