dziecko-stopki-papcie
dziecko,  macierzyństwo,  podsumowanie

Gdy dziecko kończy pół roku

Chwilę mnie tu nie było, co nie znaczy, że zniknęłam na zawsze:) Czasem udaje mi się wyrwać chwilę w codzienności i napisać artykuł albo zanotować kolejne tematy, jakie rodzą się w mojej matczynej głowie. Wstrzymuję się z ich publikacją, bo już, już prawie przenoszę bloga na nową domenę:) Dziś jednak robię wyjątek, bo okazja nader doskonała.

KIEDY DZIECKO KOŃCZY PÓŁ ROKU

To jest nieprawdopodobne!!!

Nasz syn kończy dzisiaj sześć miesięcy! Aż nie wiem od czego zacząć pisanie tego posta, tyle jest we mnie emocji i myśli.

WDZIĘCZNOŚĆ

Przede wszystkim jestem wdzięczna Bogu za to, że dał nam ten cudowny prezent. Warto było czekać tak długo, przechodzić przez trudne doświadczenia poronień, szukania ich przyczyn, warto było zatrzymać się, zmienić styl życia, przejść katorżniczą dietę rotacyjną, by ujrzeć to małe szczęście.

Jestem wdzięczna za to, że mogę patrzeć, jak nasz szkrab się rozwija, jak nabywa kolejne umiejętności, jak  z zainteresowanego jedynie spaniem i jedzeniem noworodka staje się chłonącym świat niemowlęciem.

Czuję też wdzięczność za to, że nasze małżeństwo staje się jeszcze bardziej partnerskie. Mój Mąż włączony jest we wszystkie czynności pielęgnacyjne i świetnie je ogarnia. Nawet wspólne opanowywanie powstającego w domu chaosu jest jakieś takie szybsze i przyjemniejsze niż do tej pory.

Jestem też wdzięczna za to, że od samego początku udaje mi się karmić piersią. Młodzieniec je chętnie, właściwie w ogóle nie ulewa i ładnie przybiera na wadze. Teraz zacznie się jeszcze przygoda z rozszerzaniem diety.

I tak globalnie jestem wdzięczna za to, jakie mamy życie, rodzinę, przyjaciół, pracę, że jest po prostu dobrze. Bardzo dobrze.

MAŁY CZŁOWIEK, WIELKIE SZCZĘŚCIE

Przepełnia mnie szczęście i radość, gdy młodzian budzi się rano i pierwsze, co robi, to uśmiecha się do mnie.

Najgorsze niewyspanie i zmęczenie ulatuje wówczas w jednej sekundzie. Uśmiech dziecka autentycznie rozbraja najbardziej wredne stany emocjonalne.

Uczucie szczęścia wypełnia mnie też, gdy obserwuję, jak mój Mąż bawi się z synkiem. Jak robi „a kuku”, jak miękkim i ciepłym głosem pokazuje, gdzie jest mama, gdzie tata, gdzie nos. Jak wynajduje coś, co doprowadza małego do głośnego śmiechu i korzysta z tej wiedzy, by śmiech rozbrzmiewał jak najdłużej.

Uwielbiam momenty, kiedy leżymy w trójkę na łóżku i patrzymy na siebie. Nie potrzeba mi wówczas nic więcej.

DUMA BEZ UPRZEDZEŃ

Przeżyliśmy bez strat w ludziach:) Mamy się dobrze, uczymy się na bieżąco i stajemy się coraz lepszymi rodzicami. Jestem dumna z siebie, bo wreszcie wyluzowałam. Te wszystkie książki, które czytałam przed narodzinami, mocno namieszały mi w głowie i chcąc być dobrą matką próbowałam stosować zawarte w nich rady. To mnie frustrowało szczególnie wtedy, gdy rady były rozbieżne, a dodatkowo nie przystawały do mojej rzeczywistości. Odpuściłam. Teraz cieszę się tym, że sama dochodzę do tego, jak najwłaściwiej odpowiadać na potrzeby mojego dziecka i jak organizować nam czas. I wreszcie daję sobie prawo do tego, by robić błędy. Daję sobie też prawo do słabszych momentów i nie tłumię emocji o zabarwieniu negatywnym, z tym, że nie kieruję ich na dziecko. W ogóle emocje matki to temat na zupełnie odrębny artykuł.

Jestem też dumna z tego, że udaje nam się łączyć życie rodzinne z naszym hobby bez większych trudności, a mały rośnie dzięki temu wśród dźwięków dobrej muzyki i w gronie fajnych ludzi.

NIEPOKÓJ

Czuję niepokój, bo Mały Człowiek nie rozwija się harmonijnie. Nie obraca się na boki, nie obraca się z brzuszka na plecy, leżąc na brzuszku nie podciąga nóżek. Wiem, że jest to związane z obniżonym napięciem mięśniowym, co rehabilitujemy, ale martwi mnie to, że stracił umiejętności, już pojawiające się. Chcę wierzyć, że to przez wirusa, który go chwilę trzymał w szachu. Nie powtarza też po nas min ani dźwięków, raczej ma swój repertuar, który się niespecjalnie ostatnio poszerza. Tak, wiem, każde dziecko jest inne, ale jako wykształcony oligofrenopedagog, już swoje przez myśl mi przeszło. Pojawił mu się też dziwny tik – uderza prawą ręką o podłoże, obojętne czy leży na plecach czy brzuchu, ruch ten jest kilkakrotny w serii i zdecydowanie niekontrolowany. Zawiesza się czasami na chwilę i patrzy wówczas w jeden punkt nieobecnym wzrokiem. Czytanie internetów nie pomaga odegnać myśli z matczynej głowy.

SZACUNEK DO MAMY

Dopóki sama nie zostałam mamą nigdy nie rozpatrywałam kwestii mojego wychowania jako czegoś „wow”.

Teraz, wiedząc jak wygląda życie z noworodkiem (a nasz był całkiem spokojnym i uroczym, rzadko płaczącym bobasem) i niemowlęciem, mój szacunek do własnej mamy wzrósł o kilkaset procent. Wiem w jakich warunkach przyszło jej wychowywać mnie te trzydzieści parę lat temu. Wiem jakie dzieciństwo miała zarówno ona, jak i mój tata i wiem, jakie rany zostały wyryte w ich sercach. Bez mądrych książek, Internetów i dobrych wzorców wychowali mnie i siostrę na „porządnych” ludzi. Mieli ciężko jak cholera, ale wznieśli się ponad szarą rzeczywistość i na miarę swoich możliwości sprawili, że nasze lata dziecięce były nieporównywalnie lepsze niż ich własne.

STAN NA DZIŚ

**Sprawdziliśmy geny odpowiedzialne za trombofilię. Młodzian ma polimorfizm w genie MTHFR (C677T) w układzie homozygotycznym. Zaskoczyło nas to, że przejął go nie tylko ode mnie, ale i od Męża,

**Konsultowaliśmy się z hematologiem, który stwierdził, że ten polimorfizm nie jest przeciwskazaniem do szczepień (a o to pytaliśmy przede wszystkim) ani nie wymaga obecnie jakichś specjalnych diet czy suplementów. Tak czy inaczej za jakiś czas będziemy sprawdzać regularnie poziom homocysteiny i kwasu foliowego, zadbamy o dobre nawodnienie i sporo ruchu naszego brzdąca,

**Konsultowaliśmy się z fizjoterapeutą, bo dziecię długo wpatrzone było tylko w jedną stronę świata i odginało się w łuk. Diagnoza – asymetria, obniżone napięcie mięśniowe i potrzeba ćwiczeń. Zaczęliśmy jeździć na godzinę fizjoterapii metodą NDT Bobath raz w tygodniu,

**Konsultowaliśmy się z neurologiem, bo mieliśmy wrażenie, że jesteśmy niezbyt ciekawymi okazami do interesowania się. Młody długo nie szukał kontaktu wzrokowego, nie śmiał się na nasz widok, choć wszelkie poradniki pisały o społecznym uśmiechu w trzecim miesiącu życia. Trafiliśmy do lekarki gdy kontakt już był. Pani doktor nie stwierdziła nieprawidłowości w rozwoju psychicznym, a jedynie podtrzymała potrzebę fizjoterapii, sugerowała częstszą. Żeby dostać się na państwowe zajęcia z fizjoterapeutą zapisałam nas do Ośrodka Rehabilitacji (pod NFZ) oraz Poradni Pedagogiczno-Psychologicznej (w ramach WWR – Wczesnego Wspomagania Rozwoju),

**Mały Człowiek został zaszczepiony pierwszą dawką szczepionki 6w1. Dwa dni później pojawił mu się tik z ręką wspomniany wyżej. Nie wiemy czy powinniśmy to ze sobą wiązać, nie chcemy świrować, obserwujemy,

**Na dniach zaczynamy rozszerzanie diety metodą BLW. Młodzian jeszcze samodzielnie nie siada i fizjoterapeutka poleciła nam trzymanie go na kolanach z pupą poniżej kolan, bez korzystania z krzesełka.

Generalnie jest bardzo dobrze i nie zamieniłabym już naszej rzeczywistości na żadną inną!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *