Przygotowania do roli mamy, czyli jak dbam o siebie
W obliczu tego, że zaczęłam odczuwać chaos związany z nadmiarem możliwości wydatkowania mojego czasu i energii, postanowiłam porozmawiać o tym ze znajomą psycholog. Kimś, kto nie oceni, nie będzie udzielał złotych rad, a zada kilka pytań, po których sama będę wiedzieć, co robić i jakie decyzje podejmować.
Oczywiście zawsze pierwszą osobą, z którą się dzielę rozterkami jest mój Mąż, jednak zaangażowany emocjonalnie w część tego, co robię nie może być w stu procentach obiektywny.
Umówienie się graniczyło z cudem, bo to kobieta niezwykle zajęta jest (nie sądziłam, że tak wiele osób współpracuje z psychologiem!), ale udało się.
Spacerem ruszyłam dziś o poranku do znanego mi już gabinetu i usiadłam na wygodnej sofie.
-Z czym przychodzisz? – zapytała pani psycholog.
-Właściwie z 4 rzeczami, ale nie wiem, od czego zacząć.
-To po kolei.
Wymieniłam, co mi ostatnio zajmuje myśli. Nie chcę wnikać w szczegóły, ale dla nakreślenia obrazu napiszę kilka zdań – dzięki temu, że od grudnia jestem na zwolnieniu lekarskim, a ze względu na ciążę nie muszę (wręcz nie powinnam) pojawiać się w pracy – MAM CZAS.
Leżenie na kanapie i czytanie książek po miesiącu stało się przytłaczające. Nieustająca szarość za oknem skutecznie odbierała mi chęć do czegokolwiek. Zaczęłam szukać kreatywnego zajęcia.
Trafiło się ich kilka, a z jednego ma szanse urodzić się coś wielkiego – stała i regularna współpraca, która potencjalnie może zaowocować zupełną zmianą mojej ścieżki zawodowej. I szkopuł tkwi w tym, że nie wiedziałam czy pewne decyzje i zobowiązania podejmować już, kiedy poziom motywacji i ekscytacji mam na gigantycznie wysokim poziomie, czy może jednak pozwolić sprawom toczyć się bez mojego specjalnego udziału, urodzić i „odchować” dziecię i wówczas wrócić do tematu.
Każda opcja wydawała mi się sensowna i notowałam zarówno plusy, jak i minusy obu rozwiązań.
Po spotkaniu z M. wiem już, że to, na czym chcę się teraz skupić to cieszenie się z danego mi czasu na przygotowanie do roli mamy, a nie biznes.
I dbaniu o siebie, bo takie zalecenie otrzymałam przed wyjściem z gabinetu.
ALE CO TO ZNACZY, ŻE DBAM O SIEBIE?
Moja osobista lista punktów błyskawicznie znalazła się na kartce papieru, gdy tuż po spotkaniu usiadłam w kawiarni i raczyłam się wodą oraz wegańsko-bezglutenowym ciastem jaglanym.
Najpierw spisałam wszystko, co przyszło mi do głowy, a później ułożyłam to w grupach – „fizjologia”, „ja i świat”, „ja i ludzie”.
I właściwie mogłam na tym skończyć, ale dziurę w brzuchu wierciła mi myśl, że to będą puste, choć pobożne życzenia, jeśli nie ubiorę ich w konkretne zadania i cele.
I idąc za ciosem przygotowałam rozwinięcie listy:
Dzielę się listą i częściowo uzupełnieniem.
DBAM O SIEBIE, CZYLI:
1. Jem zdrowo.
Korzystam praktycznie z wiedzy jaką mam o zdrowym odżywianiu. Między innymi:
Nie jem cukru, glutenu i laktozy.
Jem warzywa w dużych ilościach i pozostałe składniki w odpowiednich proporcjach.
Jem często a mało, bez objadania się.
2. Ruszam się na świeżym powietrzu.
W okresie ciąży chodzę codziennie na spacery, żeby „wychodzić” 10 000 kroków.
3. Śpię tyle ile potrzebuje mój organizm.
Kładę się około 22:30 i śpię co najmniej 8 godzin.
Budzę się bez budzika.
4. Odpoczywam skutecznie.
Siadam/kładę się, kiedy czuję zmęczenie.
Świadomie wybieram rodzaj odpoczynku zależnie od aktualnych potrzeb.
5. Czuję się dobrze w swojej skórze.
Regularnie jestem u fryzjera, dbam o wygląd paznokci oraz ubieram się dobrze i kobieco niezależnie od okoliczności.
6. Korzystam rozsądnie ze zdobyczy techniki.
Traktuję telefon jako narzędzie komunikacji, a nie zabawkę czy zabijacz czasu.
Trzymam go w jednym, stałym miejscu, a w ramach budzika używam budzika analogowego, kiedy jest taka potrzeba.
Nie zaczynam dnia od brania telefonu do ręki.
Wydzielam czas w ciągu dnia na czytanie maili.
Wydzielam czas w ciągu dnia na niezbędną (dyktowaną działaniami/pracą) obecność w mediach społecznościowych.
Na dwie godziny przed snem nie korzystam z telefonu ani komputera.
7. Karmię się pozytywnymi treściami.
Czytam wartościowe książki, czasopisma, blogi.
Nie oglądam TV (to proste przez brak telewizora) ani filmików na YT, żeby tylko „coś” obejrzeć.
8. Mam i rozwijam swoje pasje.
9. Robię to, co jest dla mnie naprawdę ważne.
10. Robię to, co daje mi radość, satysfakcję, poczucie spełnienia.
11. Mam czas na spontaniczność.
Nie zapełniam kalendarza po brzegi.
12. Otaczam się ludźmi, którzy mają na mnie dobry wpływ.
Planuję spotkania w gronie przyjaciół.
Mam stałego spowiednika oraz mentora.
Uczestniczę w konferencjach, które prowadzą ludzie z pasją i wizją, żeby chwytać wiatr w żagle.
13. Spędzam dobry czas z ludźmi, którzy są dla mnie ważni.
Planuję regularny czas z:
-Bogiem,
-mężem,
-rodziną,
-wspólnymi przyjaciółmi.
14. Mówię o swoich emocjach i potrzebach, gdy uznaję to za istotne.
Jeśli jakaś sytuacja lub czyjeś postępowanie mnie boli albo „gryzie” – mówię o tym wprost – otwarcie, mając na uwadze miłość oraz szacunek względem siebie i bliźniego.
15. Rozwiązuję sytuacje konfliktowo-kryzysowe na bieżąco.
Czując w powietrzu konflikt lub sporą nań szansę reaguję od razu z nastawieniem na zrozumienie drugiej osoby i chęcią na czyszczenie sytuacji na bieżąco.
16. Sprawdzam, zanim podejmę kolejne działanie, czy na pewno poprzednie punkty z listy są lub będą spełnione:)
Bo brak stuprocentowego TAK to stuprocentowe NIE.
Za jakiś czas zweryfikuję tę listę i zobaczę, co udało się w 100% zrealizować:)