borelioza

Borelioza. Wynik pozytywny. Co to oznacza?

– A jednak! – pomyślałam, kiedy odczytałam wyniki badania krwi na obecność przeciwciał w klasach IgG i IgM metodą Western Blot. Wynik pozytywny w klasie IgG (czyli był kontakt z krętkiem, ale nie jest to zakażenie w tej chwili aktywne).

Naraz dopadło mnie przerażenie, niepokój i strach, bo wiem z jakim przeciwnikiem mam do czynienia. Po chwili poczułam pewną ulgę, bo wiem też, że boreliozę można wyleczyć. I że być może znalazłam przyczynę nie tylko poronień, ale i tych dziwnych objawów, o których do tej pory nikomu nie mówiłam, bo były… dziwne!
Już podczas wykładu, o którym piszę TUTAJ, gdy zapisywałam podawane przez dr Marię Bortel-Badurę objawy choroby z Lyme, zaznaczałam sobie, które objawy dotyczą mnie.
Całkiem sporo.
Teraz wreszcie potrafię je z czymś powiązać i nie czuję się jak idiotka wiedząc, że jednym z objawów boreliozy jest robienie błędów ortograficznych!
A od kilku miesięcy zdarza mi się pisać „ktury” czy „rzaden”. Mnie – osobie, która NIGDY nie robiła błędów!
Postanawiam też nie powielać na tym blogu informacji, które już są w sieci na temat krętka borelii i boreliozy. W zakładce LINKI zamieściłam sporo odnośników i osoby zainteresowane zapraszam do lektury.
Na pewno jednak chciałabym zachęcić do przeczytania listy objawów i skonfrontowanie ich ze swoim stanem zdrowia. Szczególnie, jeśli kiedykolwiek mieliście kleszcza Wy lub Wasz partner seksualny (wg informacji z wykładu 75% partnerów osób chorych na boreliozę także ma boreliozę, choć nigdy nie miało kleszcza).
Występowanie części tych objawów wcale nie musi oznaczać boreliozy, uważam jednak, że jeśli kogoś trapi coś dziwnego, niewyjaśnionego przez lekarzy – warto szukać także tu.
Czy ja miałam kleszcza?
Tak, jednego w maju 2015 roku (mój mąż złapał wtedy dwa) oraz w roku 2000. Ani ja, ani mąż nie mieliśmy rumienia i oboje nie wiedzieliśmy, że brak rumienia nie oznacza , że nie ma zakażenia.
Po wykładzie spodziewałam się, jaki może być wynik badania. Po odczytaniu wyniku natychmiast zadzwoniłam do dr Bortel-Badury wierząc, że zainteresuje się moim przypadkiem i pokieruje leczeniem. Akurat była w drodze na kolejne konferencje i niewiele miała czasu na rozmowę. Zdążyłam jednak powiedzieć jakie są wyniki. Potwierdziła zakażenie krętkiem borelii i zaleciła suplement ziołowy, o którym mówiła na wykładzie.
Od wykładu zdążyłam popytać wśród znajomych czy kojarzą co to jest borelioza. Z pewnym przerażeniem stwierdziłam, że w moim otoczeniu mam wiele osób, które chorowały bądź chorują na boreliozę albo znają kogoś, kto choruje! Wśród nich wiele osób ma za sobą historie długoletnich problemów zdrowotnych, szczególnie związanych ze stawami, ale i takich, które nadal nie zostały wyjaśnione.
Okazało się, że w mojej własnej rodzinie jest osoba, która miała kleszcza 14 lat temu. Wówczas pojawił się rumień i zastosowano standardową antybiotykoterapię (IDSA). Po zaleczeniu objawów, po jakimś czasie, osoba ta zaczęła mieć problemy ze stawami. Do tego stopnia, że nie była w stanie chodzić czy podnieść garnka. Pamiętam te sytuacje. I znamienne było to, że leczona nieodmiennie na zapalenie stawów, często rehabilitowana, co raz była w lepszej formie, ale objawy nigdy nie ustępowały całkowicie. Do tego (o czym dowiedziałam się dopiero teraz, po głębszej rozmowie) osoba ta przez długie miesiące zmagała się z depresją, bo czuła się kompletnie zagubiona i nierozumiana! I to ta osoba trafiła jakiś czas temu na wykład „Borelioza-cicha epidemia” i to ona zachęcała mnie, żeby na niego pójść. Nie wiedziałam wcześniej, że sama jest chora!
Zaczęłam czytać blogi ludzi, których dotknęła choroba z Lyme i komentarze pod wypowiedziami. Przestudiowałam dokumentację zamieszczoną na stronie Stowarzyszenia Chorych na Boreliozę (linki zamieściłam w zakładce LINKI).
Zdecydowałam, że gdyby lekarz zajmujący się boreliozą zalecił takową to do końca roku 2016 nie zamierzam stosować antybiotykoterapii ani standardowej, stosowanej w Polsce, rekomendowanej przez IDSA, ani tej, która jest stosowana przez wielu lekarzy w Polsce, rekomendowanej przez ILADS.
Zamówiłam polecony przez dr Badurę suplement ziołowy sporządzony na bazie czystka, korzenia szczeci pospolitej, czosnku, oregano i rdestu japońskiego. Rozpoczynam kurację, którą będę prowadzić do końca grudnia 2016.
Suplement ten od 2 miesięcy stosuje osoba z mojej rodziny twierdząc, że widzi i czuje różnicę w funkcjonowaniu swojego organizmu.
Tymczasem nadal czekam na wyniki w kierunku trombofilii oraz wizytę u alergologa i immunologa (zalecenie mojej pani ginekolog).
A wizytę w poradni chorób zakaźnych mam w czerwcu 2017:)
Ech.
„Po ludzku” czuję się trochę zagubiona, trochę przygnębiona, trochę zmęczona, jeszcze zdeterminowana, ale i wdzięczna, bo wiem więcej niż wiedziałam. Mam jakiś kierunek. I wiem, że czas zacząć modlić się już konkretnie – o uzdrowienie z boreliozy. Wierzę, że najlepszym lekarzem jest Jezus Chrystus i skoro leczył niewidomych, trędowatych, chromych, wskrzeszał z martwych to i z boreliozą sobie poradzi. A ja będę nadal robić „swoje”, bo dostępne środki są po to, żeby z nich korzystać.
I z zupełnie innej beczki.
Rozmawiałam też o całej historii z kimś, kto podobnie jak ja, ufa Bogu. I usłyszałam bardzo ważną rzecz – czasem Bóg blokuje pewne sytuacje, nasze pragnienia i marzenia, bo wie, że ich realizacja w danym momencie nie byłaby dla nas dobra.
Nie potrafię sobie wyobrazić rozmiaru stresu, jakim obdarzyłabym siebie i dziecko w łonie, gdybym w ciąży dowiedziała się o boreliozie. I czy po narodzinach dziecka potrafiłabym spać spokojnie wiedząc, że boreliozę można przekazać dziecku jeszcze w okresie prenatalnym, a później wraz z mlekiem matki? Wiedząc, że borelioza może powodować uszkodzenia płodu?

Czyli to wszystko, co dotyka mnie i moją rodzinę od grudnia 2014 roku ma jakiś SENS.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *