ciąża

Chyba będę mamą!

Z lekkim niedowierzaniem zrobiłam wczoraj wieczorem kolejny test ciążowy. Kolejny, bowiem od kilku miesięcy staramy się z mężem o dziecię i za każdym razem na pasku widniała tylko jedna ponura kreska.

Ale tym razem pojawiła się i druga, nieco bladawa, ale jednak;-)
Jako, że pozostał mi ostatni test do wykorzystania (ze spooorych zapasów kupionych przez Internet) musiałam  doczekać do rana, by go zrobić, co miało zaletę taką, że podobno poziom hormonu HCG jest rano najwyższy (wujek Google) i test będzie bardziej wiarygodny. Zanim usnęłam minęło spoooooro czasu, a obudziłam się duuuuuuużo przed budzikiem.
Rano, z lekką taką nieśmiałością, udałam się ku toalecie w celu wiadomym, po czym wróciłam do łóżka, co by nie sterczeć nad paskiem. O dziwo, jakoś tak nie wyrywałam się, by sprawdzić wynik. Obawiałam się trochę, że to jednak psikus testu. Udało mi się jednak odgonić tę myśl niepotrzebną, zamieniając ją na bardziej konstruktywną: „Przecież dziecko jest darem od samego Boga. I jeśli mam ten dar otrzymać właśnie teraz to tak się stanie, a jeśli nie, to widocznie nie jest to najlepszy moment.”
Więc – z łóżka – do toalety – oczy na pasek.
Jest!
Druga, blada, ale jest! Radość, ale bez szaleństwa. Trzeba to potwierdzić.
W drodze do pracy kupiłam nowy zestaw: test innej firmy + pojemnik na mocz, a co będę czekać. Trzeba korzystać póki poziom HCG jest jeszcze na jakimś przyzwoitym poziomie;)
No i, kurka, jest!
Uff, to teraz jeszcze badanie krwi, żeby mieć stuprocentową pewność, ale z tym muszę chwilę poczekać. Przede mną 8 długich godzin.
***
Ach, to by się wszystko zgadzało. 32 dzień cyklu (przy, średnio, 27-dniowych), bóle jak przy ‚tych dniach’, choć ciut inne, i jakiś taki ogólny stan ‚niedobrze mi’ towarzyszący od paru dni.
Muszę się pilnować, żeby nie wybiegać za daleko w przyszłość i nie pleść w myślach warkoczy potencjalnej córce ani nie widzieć syna z rozbitymi kolanami.
Uff.
Wdech – wydech.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *